Days Gone - recenzja gry - gry, minigry, opisy gier, darmowe gry, solucje do gier, poradniki do gier
Zacznij pisać nazwę gry / firmy w dowolnym języku, a podpowiemy Ci resztę!

#

State of Decay... ale na PS4

Recenzja gry Days Gone
napisał # Krzysztof „Bebop” Kałuziński, 05 lipca 2019
Sony Bend Studio otrzymało bardzo ciężkie zadanie do wykonania. Nie dość, że Days Gone było ich pierwszym tytułem na PS4, to jeszcze zespół musiał się pilnować, by pomysłami nie wejść w paradę Naughty Dog i ich wyczekiwanemu The Last of Us Part II. Zadanie było trudne, więc nie ma się co dziwić, że nie wszystko zagrało tak, jak powinno.

Początek miał być w założeniu tragiczny, jak ten z pierwszego The Last of Us - nie ma jednak takiego uderzenia. Deacon - członek gangu motocyklowego - wysyła ciężko ranną żonę Sarah do bezpiecznej strefy śmigłowcem ewakuacyjnym, sam natomiast zostaje z kumplem Boozerem, dla którego nie było już miejsca na pokładzie. Razem uchodzą z miasta niszczonego przez zmutowanych ludzi zwanych Świrusami. Fabuła skacze 2 lata do przodu i wiemy już, że Sarah jest uznawana za zmarłą, a Deek nigdy się z tym nie pogodził. Ogromny żal tu co prawda występuje, ale ckliwy moment zdecydowanie ustępuje śmierci córki Joela w jego ramionach w TLOU.



Historia ma duży, ale niewykorzystany potencjał. Wieczyści na przykład to ciekawy kult wyznający Świrusów, który jednak ściga Boozera i Deeka z trywialnych powodów, chociaż ma siłę, by krok po kroku podporządkować sobie innych ocalałych. Brak logiki widać też w walce z mutantami. Ktoś wpada na pomysł wysadzenia jaskiń, w których gnieżdżą się za dnia. Główny bohater jednak totalnie o tym zapomina i woli rzucać się samotnie na całą hordę. Zabawa jest przy tym przednia, ale to i tak idiotyczne.

Przewidywalna jest geneza wirusa, choć już charakterystyka i rodzaje Świrusów nam to wynagradzają. Przypomina mi się od razu film Jestem Legendą z Willem Smithem. Mutanci nie przepadają za słońcem, preferują dżdżystą pogodę i mgłę. W ich zachowaniach jest pewna prawidłowość, potrafią budować gniazda i mają mentalność roju. Lubię to.

Historię ratują też wyraźni, ciekawie rozpisani bohaterowie. Deacon początkowo jest barwny aż za bardzo, ale z czasem da się go polubić (szczególnie w drugiej połowie gry). Poza tym wcielający się w niego Sam Witwer grał na wielkim luzie i spisał się bardzo dobrze. Tego samego nie można powiedzieć o polskim dubbingu, który jest sztywny i nijak ma się do buńczucznego oryginału.



Gameplay to czysty sandbox, jakich wiele i naprawdę przypomina mi State of Decay. Duża mapa, masa znajdziek, miejsc do zniszczenia/zwiedzenia, do tego parę obozów, z którymi sympatyzujemy, mozolnie budując zaufanie. Jest crafting (robimy mołotowy czy nabijane gwoździami pałki), spory wybór broni palnej (krótkiej i długiej) i rozbudowa motocykla. Tu się zatrzymamy, bo to jeden z ciekawszych elementów.

Szybko się okazuje, że jednoślad to nasz najlepszy przyjaciel. Często go naprawiamy, wymieniamy części (np. bak, ramę), dodajemy chłodnicę czy zmieniamy malowanie. Dzięki temu z czasem złom zamienia się w prawdziwy wymiatacz, z którym konie (mechaniczne) można kraść. Szkoda, że autorzy nie pozwolili nam na demontaż części z innych maszyn czy też dołączenie ich do naszego zbioru. Zdobycznymi motocyklami możemy się przejechać i to właściwie tyle.



Mocnym elementem rozgrywki są wspomniane hordy. Pomijając logikę walki z grupą złożoną z 300 osobników, same starcia są trudne i wymaga planu. Zanim przystąpimy do szturmu, poznajemy teren, rozkładamy pułapki, szykujemy sobie drogę odwrotu i przy odrobinie szczęścia kasujemy 3/4 grupy. A możemy jeszcze strzelać w wybuchające beczki czy zrzucać na Świrusów bale drewna (choćby w tartaku).

Niestety, Days Gone ma obecnie totalnie skaszanioną optymalizację, a od premiery minęło już kilka tygodni. Na PS4 Pro gra gubi klatki albo się zawiesza - co przy tytule ekskluzywnym jest dla mnie nie do pomyślenia. Do tego razi długimi loadingami i słabym SI wrogów. Rozumiem, że Świrusy nie grzeszą inteligencją, ale ludzie? Ten „kwiat” ocalały z pogromu zbyt radośnie pchał mi się pod lufę. Zauważyłem też coś dziwnego - mutanci atakują NPCów z mniejszym zaangażowaniem, niż Deacona.



Cytując klasyka „ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy”. Days Gone ma potencjał i jak na debiut wypada nieźle. Druga część na pewno jest w planach - myślę, że producenci wyciągną wnioski i wyeliminują znane już błędy. Choć zmuszony jestem wystawić grze notę 6 (minusów jest po prostu zbyt wiele...) to dobrze się przy niej bawiłem. To ponad 30 godzin porządnej akcji w klimacie postapo wymieszanym z „Sons of Anarchy”. Do designu świata nie mam zastrzeżeń. Takiego postapo oczekuję, świata pełnego gnid, szaleńców, fanatyków, świata usłanego trupami.

Tylko czemu tak łatwo w nim o benzynę?
Gra

Days Gone

Wydania gry

już wydane
# 26 kwietnia 2019 PS4
# 26 kwietnia 2019 PS4

Plusy

  • świat postapo
  • bohaterowie
  • charakterystyka Świrusów oraz walka z ich hordami
  • motocykl

Minusy

  • pełna nieścisłości
  • fatalna optymalizacja
  • SI
  • polski dubbing
  • długie loadingi
6 Można zagrać